Mały chłopiec bawiący się ze szczeniakiem; Lucjusz Malfoy uderzający kobietę o białych włosach, która upada z łoskotem na marmurową posadzkę; czerwone iskry odbijające się od ścian; sklep Olivandera i kupno pierwszej różdżki; Ekspress Londyn-Hogwart, do którego wsiada jedenastoletni chłopiec; list od ojca, w którym wyraża swoje niezadowolenie związane z jego gorszymi ocenami od pewnej szlamy... Bellatriks ćwicząca zaklęcia na siedmioletnim na oko chłopcu...
– Nie! – krzyknął niespodziewanie Malfoy i upadł na kolana, podpierając się dłońmi o posadzkę. Ciężko oddychając, przymknął oczy i usiadł na podłodze, wycierając dłonią spocone czoło.
Poczułam nagłą chęć podejścia do chłopaka, jednak gdy wykonałam tylko jeden niepewny krok w jego stronę, Ślizgon pokręcił jedynie głową i wstał. Nie patrzył na mnie, miałam wrażenie, że za wszelką cenę unikał mojego spojrzenia. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Powinnam wiedzieć, że to zły pomysł. Nie miałam prawa zaglądać w jego wspomnienia.
Po kilkunastu minutach, w ciągu których blondyn zdążył opróżnić całą szklankę Ognistej Whiskey, Draco podparł się dłońmi o kolana i spojrzał ma mnie przenikliwym wzrokiem, uśmiechając się przy tym. Na chwilę zaparło mi dech w piersiach, ponieważ nigdy nie widziałam, aby się tak szczerze uśmiechnął.
– Nie kłamałaś, Granger, nie jest to takie proste – mruknął chłopak i prostując się, na nowo przybrał swoją klasyczną maskę obojętności. Ja tymczasem przybrałam na twarz minę pod tytułem: "A nie mówiłam?" na co Malfoy prychnął ze złością.
– Musimy to powtórzyć, teraz.
Zrobiłam wielkie oczy. Nie spodziewałam się, iż Ślizgon będzie chciał ponownie ze mną przez to przechodzić. Uznałam, że zrezygnuje z ćwiczeń oklumencji ze szlamą, która mogłaby wykorzystać jego wspomnienia przeciwko niemu samemu. Chciałam się sprzeciwić, ale Malfoy już ustawił się w pozycji obronnej, a jego determinacja wypisana na twarzy zmusiła mnie to ponownego rzucenia zaklęcia.
– Legilimens – szepnęłam, a Draco ponownie nie zdołał się obronić. Ja tymczasem ponownie patrzyłam na jego wspomnienia.
Tym razem dostałam się do jeszcze gorszych obrazów. Widziałam wijącego się Draco pod wpływem zaklęcia Cruciastusa; zielony promień, który ugodził w dorosłego brązowego labradora i klęczącego przy nim czternastoletniego chłopaka; Mistrzostwa Świata Quidditcha; szafka, którą Malfoy próbuje naprawić; miód pitny, nad którym Draco stoi z trzęsącymi się dłońmi...
– Dość! – krzyknął i spojrzał na mnie przerażony. Pomyślałam, że musi chodzić o jego bezsilność przez zaklęcia, którym został poddawany. I o jego słabość nad martwym psem, którego najwyraźniej bardzo kochał. Potrafiłam to zrozumieć, sama miałam świra na punkcie Krzywołapa, jednak do Malfoya ani trochę to nie pasowało.
– Malfoy, sądzę, że wystarczy na dzisiaj.
Chłopak nieznacznie kiwnął głową, a ja opuściłam pomieszczenie.
***
Po przejrzeniu prezentów musiałam to wszystko posprzątać i postanowiłam do uczty przeczytać "Makbeta" i zerknąć na stan Eliksiru Wielosokowego.
***
– Może chcesz jeszcze trochę puddingu świątecznego, Terry? – zapytał profesor Dumbledore Krukona z siódmej klasy, podsuwając mu miskę z potrawą.
– Z wielką chęcią, dziękuję, panie profesorze.
Rozglądałam się po stole, próbując zauważyć, ile osób zostało w szkole. Zauważyłam jeszcze dwóch Puchonów z trzeciej klasy, jednego Ślizgona z pierwszej oraz Krukona z równoległej klasy. Ku mojemu rozczarowaniu, nie dostrzegłam Malfoya, mimo że liczyłam na zobaczenie się z nim. Nieopodal mnie siedziała Samantha i dopiero teraz spostrzegłam, że wyjątkowo rzadko widywałam ją w Pokoju Wspólnym. Wiedziałam, że muszę przyjrzeć się na Mapie Huncwotów, o ile znowu nie zapomnę o niej przez pewnego Ślizgona.
Przy stołach siedzieli również wszyscy profesorowie, nawet pojawiła się nauczycielka wróżbiarstwa, profesor Trelawney, która, ku rozpaczy profesor McGonagall, siedziała obok niej i chyba próbowała jej coś przepowiedzieć. Zerknęłam na Hagrida, który wyglądał na rozbawionego tą sytuacją, lecz gdy spostrzegł moje spojrzenie, mrugnął w moim kierunku i uniósł swój złoty puchar, większy od innych, jakby wznosił za mnie toast. W odpowiedzi uśmiechnęłam się nieśmiało.
Profesor Dumbledore jak zwykle kazał ustawić jeden stół na środku, żeby poczuć świąteczną i rodzinną atmosferę. Było to całkiem wygodne, ponieważ każdy mógł siedzieć obok siebie, jednak zaczęłam żałować, iż nie mogę spędzić tego czasu z rodziną i przyjaciółmi. Zaczęłam nawet myśleć, co teraz robi Harry, Ginny lub moi rodzice. Uśmiechnęłam się szerzej, wpatrując się w stół, gdy wyobraziłam sobie złość pani Weasley wywołaną żartami bliźniaków. Na pewno Harry'emu musiało wyjątkowo brakować Syriusza, który zginął pod koniec piątej klasy. Przecież równo rok wcześniej siedział z nami przy wigilijnym stole i był szczęśliwy i beztroski jak nigdy wcześniej! Poczułam jak coś nieprzyjemnego ściska mi gardło, jednak na całe szczęście ktoś wpadł do Wielkiej Sali, zwracając na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych.
– Och, witaj, Draco. Zdążyłeś w ostatniej chwili, mieliśmy już podawać deser – zawołał zadowolony Dumbledore. Malfoy nic mu nie odpowiedział. Zauważyłam, że zerknął najpierw na niego z niepokojem, a później na Slughorna. Zaczęłam się nad tym zastanawiać, lecz moja uwaga została zaprzątnięta pewnymi szarymi oczami, które teraz zerkały na mnie niespokojnie. Mój puls znacznie przyspieszył, gdy blondyn usiadł naprzeciwko mnie, ponieważ tylko tam było wolne miejsce. Mógł oczywiście usiąść na samym końcu, ale chyba wolał się wtopić w tłum. Podniosłam nieśmiało wzrok znad swojej pieczeni, ale Malfoy od razu odwrócił spojrzenie na zastawiony stół, jakby stał się nagle wyjątkowo głodny. Zaskoczenie siedzących przy stole tym nagłym wtargnięciem w środku uczty dawno minęło, lecz ja nadal czułam, jakby atmosfera nagle się zagęściła. Nie było to tylko spowodowane moimi uczuciami, które zaczęły pojawiać się na widok tego chłopaka, ale widziałam również przenikliwy wzrok Snape'a, którego nie odwracał od Ślizgona. Byłam pewna, że Hogwart po raz kolejny skrywa jakieś tajemnice.
Zerknęłam z niepokojem na talerz Malfoya i spostrzegłam, że pomimo nałożonej góry jedzenie, on tylko dłubie w nim widelcem i wyglądało na to, że nie zamierza dzisiaj nic zjeść. Nic dziwnego, że coraz bardziej przypominał trupa.
Po podaniu deseru mi samej odechciało się jeść. Czekałam teraz tylko, aż chociaż jedna osoba wstanie, żebym tym razem to ja nie skupiła na sobie całej uwagi. Ku mojej rozpaczy, to Malfoy wstał pierwszy od stołu. Wiedziałam, co zaraz powie, gdy zaraz po nim wstanę. Draco bez słowa opuścił Wielką Salę i widząc, że nikt tego nie skomentował, ja również postanowiłam odejść.
Tak jak przypuszczałam, za drzwiami Wielkiej Sali stał oparty o ścianę i z ironicznym uśmiechem na ustach.
– Śledzisz mnie? – zapytał, a ja przybiłam sobie piątkę w myślach, gdyż dokładnie tego się spodziewałam. Wzruszyłam tylko ramionami, starając się nie patrzeć na niego zbyt długo. Niestety, Malfoy nie należał do osób, które łatwo odpuszczają.
– Dokąd uciekasz, Granger?
– Ja? Skąd ten pomysł? – Z przerażeniem dostrzegłam, że blondyn znalazł się niepokojąco blisko mnie, na co zareagowałam dyskretnym oddalaniem się.
– Po prostu to widzę – mruknął, a ja zdałam sobie sprawę, że opieram się już o ścianę. Malfoy oparł jedną dłoń tuż obok mojej głowy, a drugą bawił się jednym z moich niesfornych loków. – Nie musisz się mnie bać, nie gryzę... jak na razie.
Przełknęłam głośno ślinę i podniosłam wzrok. Wpatrywałam się w jego oczy i dostrzegłam, iż tęczówki tym razem były czysto błękitne. Do tej pory zawsze kojarzyły mi się z burzowymi chmurami, lecz w tamtej chwili przypominały mi letnie niebo nieskalane choćby jednym obłokiem. Westchnęłam, spuszczając nieświadomie wzrok na jego usta, a on po krótkim wahaniu powoli się przybliżył. Czułam już jego oddech na swoich wargach, gdy nagle usłyszałam gwar z Wielkiej Sali i domyśliłam się, że uczta dobiegła końca. Draco też musiał to zauważyć, bo odskoczył ode mnie jak oparzony i nie zaszczycając mnie choćby jednym spojrzeniem, uciekł. Uciekł jak zwykły tchórz.
Szybko ruszyłam w stronę schodów, aby zaszyć się w swoim dormitorium. Kolana trzęsły mi się niemiłosiernie, a ja sama nie wiedziałam, co czuć. Malfoy robił mi mętlik w głowie i chyba dobrze się przy tym bawił. Wiedziałam, że jak tak dalej pójdzie, to całkowicie zatracę się w tym zakazanym uczuciu, podczas gdy on znajdzie sobie jakiś inny obiekt do rozrywki. Po raz pierwszy poczułam tak wielką złość na dyrektora Hogwartu. Za jakie grzechy to mi kazał pomagać temu chłopakowi? Byłam najlepszą uczennicą, a spotkało mnie coś tak okropnego. Miałam wielką ochotę przerwać tę całą grę, jednak czułam w głębi duszy, że postępuję dobrze. Nie wiedziałam tylko, ile mnie to będzie później kosztować.
***
Od tamtej pamiętnej chwili, gdy z Malfoyem omal się nie pocałowaliśmy, nie widziałam go ani razu aż do powrotu moich przyjaciół z przerwy świątecznej. W międzyczasie udało mi się dodać kilka składników do Eliksiru Wielosokowego, odrobić wszystkie prace domowe, napisać list do rodziców, a także śledzić Dracona na Mapie Huncwotów bynajmniej nie dla Harry'ego. Odczuwałam dziwny spokój, gdy widziałam, jak Malfoy spaceruje po siódmym piętrze, by zniknąć na skraju mapy, gdzie zapewne rozmyślał nad sposobem naprawienia szafki lub kiedy był w Salonie Wspólnym Ślizgonów. Ani razu nie pojawił się na posiłkach, więc nawet tam nie mogłam sprawdzić, jak sie trzyma. Nasze lekcje oklumencji przerwaliśmy tak szybko, jak je zaczęliśmy. Nawet w Pokoju Życzeń na niego nie wpadłam, chociaż miałam podstawy przypuszczać, że zjawiał się tam nie tylko przez szafkę, ale w naszym pokoju, aby sprawdzać, czy nie zmieniłam zdania, co do ważenia eliksiru.
Powitanie z przyjaciółmi po takiej rozłące i samotności było niesamowite. Znowu poczułam, że żyję, bo jak dotąd zaczynałam już wariować.
– Cześć, Hermiono, wiesz, że...? – zaczęła Ginny po wstępnym przywitaniu, ale nie dane jej było skończyć, gdyż Harry wyrósł przede mną znikąd. Najwyraźniej nie miał zamiaru czekać i chciał od razu podzielić się ze mną informacjami, które posłyszał podczas pobytu u Weasleyów. A gdyby was interesowała reakcja Rona na mój widok, to chyba nie będzie to zaskoczeniem, iż nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem tylko od razu poszedł szukać Lavender, a chwilę później usłyszałam piskliwe "Och, mój Mon-Ron!", na co skrzywiłam się ostentacyjnie, a Ginny, zanim odeszła do swojej koleżanki z dormitorium, udała, że zbiera jej się na wymioty.
– Hermiono, nie uwierzysz, czego się dowiedziałem!
– Nie wątpię... – mruknęłam i opadłam na fotel przy kominku, który był moim ulubionym w Pokoju Wspólnym.
– Słuchaj, wiem, że nie interesują cię moje domysły co do Malfoya, ale pan Weasley powiedział mi, co Malfoy kupił u Borgina i Burkesa!
– Co takiego? – zapytałam, próbując powstrzymać ziewnięcie, na co Harry spiorunował mnie wzrokiem.
– Malfoy kupił Szafkę Zniknięć! – Moja ręka, która wędrowała do moich ust, aby je zakryć podczas ziewania, zatrzymała się w połowie, a ja otworzyłam szeroko oczy.
– Co takiego?!
– Też byłem w szoku, ale pan Weasley nie ma pojęcia, gdzie może być jej bliźniaczka i...
– Przepraszam cię, Harry, ale muszę coś załatwić – poinformowałam go, zrywając się z miejsca. Pobiegłam szybko do dormitorium, gdzie miałam kopię notatek z książki, które jakiś czas temu przygotowywałam dla Malfoya. Pierwotną wersję spalił na moich oczach, ale na szczęście zawsze robiłam kopie różnych prac pisemnych. Szybko przejrzałam notatki i znalazłam to, czego szukałam.
Szafka Zniknięć — magiczny obiekt; pomiędzy dwoma takimi szafkami istnieje przejście, które umożliwia m.in. przenoszenie przedmiotów pomiędzy siostrzanymi meblami. Szafki odbijają prawie wszystkie zaklęcia. Aby szafka poprawnie zadziałała, należy wypowiedzieć zdanie "Harmonia nectere passus".
Od razu wzięłam kawałek pergaminu i naskrobałam na nim zgrabnym i pochyłym pismem trzy słowa. Wiedziałam, że Malfoy od razu się domyśli. Chowając mój list do Dracona, wybiegłam z dormitorium i pobiegłam do Pokoju Życzeń. Nie spotkałam w nim Malfoya, najwyraźniej musiał tamtego dnia odpuścić naprawianie szafki, dlatego położyłam obok kociołka z parującym eliksirem pergamin, na którym lśnił szkarłatny napis:
Harmonia nectere passus.
********
Witam Was, kochani czytelnicy!
Nareszcie udało mi się naskrobać marne cztery strony, aczkolwiek bardzo mi zależało, aby dodać coś dzisiaj. Akcja trochę przyspieszyła, jednak nie martwcie się, nie będzie cukierkowo i pięknie. Mam już pewien plan co do naszego Malfoya. :)
Czytam wszystkie opowiadania, ale nie zostawiam po sobie śladów, gdyż często jestem na telefonie, ale jak zwykle postaram się wszystko nadrobić.
Nie wiem, kiedy pojawi się rozdział 7, ale mam nadzieję, że szybciej niż ten.
Pozdrawiam,
Cave Inimicum
Podoba mi się to napięcie, ta sytuacja która buduje się między nimi. Nie lubię, gdy od razu rzucają się w swe ramiona i są przeszczęśliwi, lepiej wprowadzić trochę wątpliwości. Jestem zaskoczona postawą Hermiony, która ot tak pomogła Malfoyowi z tym zaklęciem dotyczącym Szafki Zniknęć. W głębi duszy myślałam też, że dostanie ona od niego jakiś prezent, ale cóż..
OdpowiedzUsuńPodsumowując: świetny rozdział :)
Pozdrawiam serdecznie,
you-hope.blogspot.com
Przyznam szczerze, że planowałam wkleić tu prezent od Malfoya, ale postanowiłam wymyślić coś wyjątkowego na później. ;>
UsuńDziękuję bardzo. :*
Zwykle nieco przerażają mnie dramione pisane podczas szóstego roku nauki, ze względu na późniejsze wydarzenia, ale Twoje jest wyjątkowe i na pewno zostanę tu długo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :*
O kurde, o kurde, ale się dzieje! Prawie się pocałowali, myryry. Jestem tylko ciekawa czy Malfoy po prostu bawi się z Hermioną, czy... coś więcej. Strasznie mi się podoba mi relacja. Niby niepewna, ale zwracają na siebie uwagę. Zaczyna się robić poważnie.
OdpowiedzUsuńOgólnie genialny rozdział, co z tego, że krótki. Kolejny będzie dłuższy! Uwielbiam opowiadania pisane podczas 6 roku, przed wojną, a dodatkowo naprawdę cudownie napisane, daje niesamowity efekt. A takich jest niewiele.
Czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam, M.
Gdybyś mogła zobaczyć mój uśmiech na widok nowego rozdziału... Tak się cieszę, że dodałaś kolejny świetny tekst. Czy to ważne, że krótki? Jak dla mnie liczy się jakość, czyli rozdział jest w porządku. ;D
OdpowiedzUsuńLekcja oklumencji wywołała mnóstwo emocji. To kolejny dowód, że opisy tworzysz po mistrzowsku i pisanie przychodzi Ci lekko.
Ja również zaczęłam się bać, że Malfoy nie przyjdzie na ucztę, ale jak zwykle nastąpił zwrot akcji i było wejście smoka. ;D Lepiej tego nie można było napisać.
Idealnie budujesz napięcie pomiędzy bohaterami. Zachowują się tak naturalnie... Robi się coraz ciekawiej i gdybym mogła, od razu bym przeczytała kolejny rozdział. Mało kto potrafi sprawić, żebym chciała czytać więcej i więcej jeśli chodzi o blogi, więc uznaj to za komplement. ;)
Cieszy mnie, że to opowiadanie jest kanoniczne jak żadne inne. Wydaje mi się, jakbym czytała HP6, tylko z nieco innej perspektywy.
Jak możesz się domyśleć, biorąc pod uwagę mój zachwyt, wyczekuję kolejnego rozdziału niecierpliwie, więc życzę dużo weny.
Ściskam,
Ap :)
Witaj :)
OdpowiedzUsuńCzytam ostatnio dużo Dramione i właśnie na jednym z nich ( tak na marginesie mówiąc naprawdę beznadziejnym) zobaczyłam twoje komentarze i postanowiłam wpaść zobaczyć co piszesz.
I jaaaaka różnica w porównaniu z tamtym. Bardzo mi się podoba...
Szczerze powiedziawszy to takiego jeszcze nie czytałam. Co prawda wiemy że Hermiona go kocha i będzie kochać i tego nie pożałuje ( jak było napisane w prologu) ale akcja i tak wciąga. Niby od początku było wiadomo co to za szafka, ale i tak jest napięcie.
Nie wiem jak to opisać, ale naprawdę genialne.
Poza tym czasami mimo, że jest ciekawa historia to umiejętności co nie których mają wiele do zażyczenia. A ty piszesz tak czysto i gładko, że szybko się to czyta.
Ron... Yh wkurza mnie. Szczerze powiedziawszy zawsze mnie wkurzał. Zachowuje się jak pięciolatek... A Harry? Szkoda mi go strasznie. Hermionie na pewno musi być ciężko go okłamywać. Zwłaszcza, że tak przeżył śmierć swojego ojca chrzestnego... ( Jak dla mnie śmierć Syriusza to najgorszy dramat w całej tej serii o Harrym) A ten tekst "rzecież równo rok wcześniej siedział z nami przy wigilijnym stole i był szczęśliwy i beztroski jak nigdy wcześniej!" aż mi łzy do oczu napłynęły... ;(
Draco... mmm wykańcza się. Uh i ten rozdział... Prawie się pocałowali! Kurcze mówisz, że już nie będzie tak słodko w kolejnym? Szkoda... Ciekawa jestem czy wszystko odbędzie się tak jak w książce... No wiadomo tam Hermiona mu nie pomagała, ale chodzi mi o śmierć Dumbeldora i w ogóle. No bo sam fakt że on poprosił Hermione żeby pomogła Malfoyowi to już jest nowość. A i jeszcze ta ... zapomniałam jak ona się nazywa. ale mniejsza. Ta co została z Hermioną na święta. te jej zniknięcia... Może ona tez jest w coś zamieszana?
Podsumowując jestem zachwycona tym opowiadaniem i mam nadzieję, ze w miarę szybko dodajesz kolejne rozdziały.
Teraz już nie zanudzam swoimi wywodami, wiem, że strasznie chaotyczny ten komentarz, ale po przeczytaniu wszystkich taki mam w głowie natłok myśli. Cóż czekam na kolejny ( z niecierpliwością! )
Pozdrawiam
Marzycielka
Ps. Zapraszam do siebie w wolnej chwili :
http://unfulfilled-dreams-of-a-fallen-angel.blogspot.com/
Ty żyjesz! :)
OdpowiedzUsuńNo więc od razu przejdę do sedna tego rozdziału: prawie-pocałunek przyprawił mnie o dreszcze.
Cieszę się, że Hermiona poznała dzieciństwo Dracona i teraz może śmiało mu współczuć, może nawet zrozumieć, dlaczego taki jest.
Całe opowiadanie wciąga i trzyma w napięciu. :)
Czekam na pierwszego sierpnia.
Pozdrawiam, Braknes.
Wróciłaś z kolejnym wspaniałym rozdziałem !!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę !
Szczerze to miałam nadzieję że się pocałują ale wiem że na to jeszcze za wcześnie :3
No cóż jak zwykle wszystko świetnie i nie mam się do czego przyczepić :)
Pozdrawiam i Weny Życzę
Oliwia~