piątek, 1 sierpnia 2014

7. dubitatio

  Tej nocy praktycznie nie spałam. Zastanawiałam się, czy Malfoy zrozumie moją notatkę. W dodatku zaczęły zżerać mnie wyrzuty sumienia. Wiedziałam, że postępuję źle w stosunku do Harry'ego. Wiedziałam, że te nowiny były dla niego bardzo ważne. Kiedy wróciłam do pokoju, patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem, a podczas rozmowy ciężko było mi utrzymać spojrzenie prosto w jego oczy. Na szczęście udało mi się znaleźć wymówkę, że wydawało mi się, iż wiem coś więcej o tej szafce, a później szukałam nawet czegoś w bibliotece. Bo widzicie, nie wróciłam od razu do Pokoju Wspólnego. Liczyłam na to, że Ślizgon wejdzie tam przypadkiem lub celowo, ale jak zwykle się zawiodłam. Zerknęłam więc na rozpiskę i zauważyłam, iż zostało dodać tylko skórę boomslanga oraz róg dwurożca.  No i, rzecz jasna, odrobinę kogoś, w kogo ten ktoś miał się zamienić, ale tym nie zamierzałam sobie zaprzątać głowy. Tak więc został najwyżej tydzień na dokończenie eliksiru. Miałam nadzieję, że później nie będę miała już więcej do czynienia z Malfoyem. Jakże byłam naiwna.
  Dzień standardowo zaczęłam od śniadania oraz czytania podręcznika do Obrony przed Czarną Magią. Snape zapowiedział, iż po Świętach będziemy ćwiczyć zaklęcia niewerbalne i wiedziałam, że muszę być przygotowana. Dawny nauczyciel Eliksirów tylko czekał aż któremuś z Gryfonów powinie się noga.
  -Dzień dobry! - zawołała Ginny, opadając obok mnie na ławkę i nakładając sobie trzy naleśniki z serem.
-Cześć - odpowiedziałam, przełykając kęs tosta i nie odrywając wzroku od lektury. Nieopodal słyszałam mlaskanie charakterystyczne dla Rona i Lavender, ale tym razem nawet mnie to nie zabolało. Jednak nie potrafiłam powstrzymać się od rzucenia w ich stronę pogardliwego spojrzenia. Ginny najwyraźniej źle to zinterpretowała, bo powiedziała:
  -Ronowi na niej nie zależy, mówił mi, że chce z nią zerwać, tylko nie wie jak. - Słysząc tę wypowiedź zmarszczyłam brwi. Zastanawiałam się, dlaczego nie poczułam fali radości na tę informację. Przecież jeszcze niedawno płakałam na każde choćby wspomnienie jego imienia, a wtedy było mi to po prostu... obojętne.
Na całe szczęście nie musiałam odpowiadać nic, gdyż dzwon oznajmił początek lekcji. Pożegnałam się więc z Ginny i ruszyłam w stronę lochów. Pomimo zmiany stanowiska, profesor Snape nadal nauczał w tamtej części zamku. Po drodze wpadłam na Harry'ego, który najwyraźniej spóźnił się na śniadanie. Wyrwał z mojej dłoni niedokończonego tosta i sam postanowił go dojeść.
  -I jak, Harry, gotów na zaklęcia niewerbalne? - W odpowiedzi usłyszałam niezadowolony pomruk i zerknęłam rozbawiona w stronę mojego przyjaciela. Najwyraźniej tak napchał się tostem, iż nie mógł mówić. - Niech zgadnę, tak cię zafrasowała sprawa z Malfoyem, że zupełnie zapomniałeś o powtórzeniu tego tematu? - zapytałam ze złością, a widząc potwierdzenie głową, prychnęłam głośno.
-Hermiono, ja wiem, że on coś knuje, jestem pewny, że to on zaczarował naszyjnik, który spowodował, że  Katie jest w Mungu, oraz że jest Śmierciożercą! - krzyknął na jednym wydechu Harry zaraz po przełknięciu tosta, a ja rozejrzałam się niespokojnie po korytarzu, czy przypadkiem nie ma w pobliżu żadnych Ślizgonów. Zaczęliśmy schodzić do lochów i spotkanie ich tutaj było bardzo prawdopodobne. Zwłaszcza że mieliśmy Obronę przed Czarną Magią właśnie z nimi.
Nagle, ponad głowami innych uczniów, spostrzegłam jasną blond czuprynę, a moje serce gwałtownie przyspieszyło. Niestety Harry też go zauważył.
-Czy mi się wydaje, czy Malfoy pierwszy raz od dłuższego czasu pojawił się na zajęciach u Snape'a?! - syknął Harry, a ja nastąpiłam mu na stopę, gdyż właśnie odwrócili się w naszą stronę Zabini, Nott, Parkinson oraz... Malfoy. Widziałam, że Draco niespokojnie zerka w moją stronę, lecz po chwili przybrał na usta swój ironiczny uśmieszek.
  -Co jest, Potter? Gdzie zgubiłeś swojego zdrajcę krwi? Rozprzestrzenia swoje choróbska wśród innych Gryfonów? - sarknął Zabini, a Harry już sięgał po różdżkę, jednak ja przytrzymałam go za łokieć.
-Ooo, szlamcia coś dzisiaj nam ucichła. Czyżby szlam wyżarł ci język? - zapiszczała Parkinson i spojrzała zadowolona ze swojego żartu na przyjaciół, a ja ze zdziwieniem spostrzegłam, że zamiast usłyszeć śmiech grupki Ślizgonów, ujrzałam tylko zaniepokojone miny Zabiniego i Notta, którzy patrzyli teraz na Malfoya. Przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że Draco coś powie Parkinson, jednak na scenie pojawił się Snape i mrużąc oczy, otworzył nam drzwi od sali. Usiadłam razem z Harrym w ostatniej ławce, ale na szczęście on tylko patrzył ze złością na Zabiniego i chyba nie zwrócił uwagi na dziwne zachowanie uczniów ze Slytherinu.
  -Dzisiaj, tak jak już zapowiedziałem przed Świętami, przećwiczymy zaklęcia niewerbalne. Zauważyłem na korytarzu, iż prawdopodobnie Gryfonom brakowało przez ten czas towarzystwa Ślizgonów... - Snape zrobił pauzę, uśmiechając się przy tym złośliwie i rozejrzał się po klasie. - więc postanowiłem, że dzisiaj rozbijemy wszystkie wasze Drużyny Marzeń. Więc... Potter i Zabini, do pierwszej ławki. - Usłyszałam, jak Harry zaklął pod nosem, jednak nie byłam w stanie go pocieszyć, ponieważ bałam się, z kim ja zostanę połączona. - Dalej... Może Weasley i Parkinson, Longbottom z Greengras, Brown z Nottem, Bulstrode z Thomasem, a Granger... - zrobił dramatyczną pauzę, a ja już wiedziałam, co usłyszę. - z panem Malfoyem, zapraszam. - Omal nie spadłam z krzesła, gdy jednak moje przypuszczenia się sprawdziły. Widziałam wściekły wzrok Harry'ego, zadowolone spojrzenie Zabiniego oraz obojętny wyraz twarzy Malfoya. Wstałam i na trzęsących się nogach ruszyłam w kierunku ławki Dracona. Moja twarz paliła niemiłosiernie i wiedziałam, że pewnie jestem czerwona jak piwonia. Nie słyszałam już przydzielania Snape'a, nie słyszałam już właściwie nic. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. W dodatku byłam wściekła, że Malfoy jak na złość użył za dużo swojej wody kolońskiej, która odurzała bardziej niż Eliksir Miłosny. Snape musiał najwyraźniej skończyć przydzielać pary według swoich chorych wymysłów, bo nagle wszystkie ławki zniknęły i stały teraz po bokach sali.
  -Dzisiaj zaczniemy od prostego zaklęcia rozbrajającego, Expelliarmus. Jak już mówiłem, przed przerwą świąteczną, zaklęcia niewerbalne to zaklęcia rzucane bez pomocy słów. Są one trudne do opanowania, a ich użycie wymaga silnej koncentracji i skupianie. - Tu przerwał na chwilę i rzucił jedno sceptyczne spojrzenie w stronę Neville'a, a później w stronę Harry'ego. - Opanowanie ich daje silną przewagę i korzyść, między innymi podczas pojedynków. Proszę się teraz ustawić w pozycji wyjściowej. Nie mam zamiaru was ustawiać prawidłowo, bo powinniście na tym etapie nauki umieć tak banalną rzecz - warknął i stanął na podeście, aby lepiej wszystkich widzieć.
  Rozejrzałam się po sali, by nie widzieć denerwującego mnie spojrzenia Malfoya. Najwyraźniej znowu świetnie się bawił, jednak ja nie zamierzałam zaczynać z nim rozmowy.
  -Dzięki, Granger - powiedział, a ja podskoczyłam, słysząc jego cichy szept. Przymknęłam oczy, policzyłam do trzech i dopiero teraz byłam gotowa spojrzeć w jego oczy, unosząc przy tym wysoko brodę.
  -Za co niby?
-Za notatkę, Granger, za notatkę - mruknął, po czym wyjął powoli różdżkę, aby nie wzbudzać podejrzeń naszą rozmową. Zrobiłam to samo i odeszliśmy od siebie kilka kroków, podnosząc różdżki. W sali było cicho, czasem słyszałam tylko jakieś przekleństwa, gdy przykładowo różdżka Neville'a wystrzeliła i prawie dziabnęła Greengras w oko.
  Uśmiechnęłam się złośliwie pod nosem i postarałam skupić całą swoją uwagę na Zaklęciu Rozbrajającym. Chciałam być lepsza od Malfoya, nie mogłam pozwolić, by to on pierwszy zwyciężył. Dłoń trzęsła mi się przy tym jak osika, prawdopodobnie od nadmiaru emocji, które kumulowały się we mnie od kilkunastu minut. Lub nawet dni, patrząc na to z perspektywy czasu. Jak dotąd przebywałam z Malfoyem w miarę pokojowych stosunkach wyłącznie w Pokoju Życzeń. Wtedy było inaczej, musieliśmy choć trochę udawać. A przynajmniej ja, bo wtedy jeszcze nie wiedziałam, która z masek Malfoya była nawet odrobinę zbliżona do jego prawdziwego oblicza.
Nie czekając na reakcję chłopaka, od razu rzuciłam zaklęcie rozbrajające i z dumą zauważyłam, iż udało mi się to jako jedynej. Malfoy najwyraźniej spodziewał się, że dokładnie wszystko przećwiczyłam, ponieważ rzucił zaklęcie obronne. Rzecz jasna, niewerbalnie. Musiałam przybrać na twarz naprawdę zaskoczoną minę, gdyż Draco roześmiał się ironicznie, jednak cały czas miał przygotowaną różdżkę w pogotowiu. Wściekła i czerwona po cebulki włosów, zaczęłam rzucać jedno zaklęcie po drugim, a Malfoy cały czas je odpierał prostymi tarczami, które wyczarowywał bez najmniejszego problemów. W końcu skupiłam całą swoją uwagę na chęci rozbrojenia Ślizgona i rzuciłam naprawdę potężne zaklęcie, które po raz kolejny odbiło się od Malfoya i tym razem moja różdżka wyślizgnęła mi się w dłoń i wylądowała u stóp Dracona. Podniósł ją i zaczął obracać ją w rękach, jakby była jego własnością.
  -Wspaniale, panie Malfoy, dziesięć punktów dla Slytherinu - oznajmnił szczęśliwy Snape, a mi opadła szczęka ze zdumienia. Zadaniem było rzucić zaklęcie Expelliarmus, a nie odeprzeć je i zabrać mi różdżkę! Miałam już zaprotestować, gdy nagle usłyszałam głos Harry'ego:
  -Drętwota! - krzyknął, lecz Zabini odbił je zaklęciem.
  -Expulso! - odkrzyknął jego przeciwnik, ale na szczęście Harry'emu udało się schylić w ostatniej chwili i kilka słoików rozbiło się pod wpływem czaru tuż nad jego głową.
Zerknęłam z niepokojem na Snape'a, który w końcu postanowił interweniować, jednak omal sam nie oberwał zaklęciem. Przeniosłam wzrok na Malfoya, który bez słowa odrzucił mi różdżkę i ruszył odciągnąć Zabiniego. Ja sama postanowiłam pomóc Harry'emu, ponieważ jego wspaniały przyjaciel, Ron, tylko przyglądał się całemu zdarzeniu z przerażoną miną. Zresztą tak jak cała klasa.
  -Potter, Zabini! - krzyknął Snape przez zaciśnięte zęby, a ja w tym samym momencie złapałam mojego przyjaciela za łokieć i opuściłam jego różdżkę. Z przerażeniem zauważyłam, że Malfoy nie dość, że nie zrobił tego samego z różdżką Blaise'a, to w dodatku sam celował różdżką w Harry'ego. Dopiero gdy Snape stanął pomiędzy nimi, prawie zielony na twarzy ze złości, opuścili różdżki.
  -Oboje macie szlaban, macie zostać po lekcji! A wy na co czekacie?! - warknął profesor, patrząc po całej klasie z wściekłością. - Wynocha, już dawno był dzwonek!
  Położyłam mojego przyjacielowi dłoń na ramieniu i ówcześnie idąc po swoją torbę, wyszłam z sali. Poczekałam aż wszyscy się rozejdą i stanęłam pod drzwiami, czekając na Harry'ego. Zauważyłam, że Malfoy również czekał.
-Dlaczego nie opuściłeś różdżki? - syknęłam w jego stronę, a Malfoy ze znużeniem uniósł brwi ku górze.
  -Potter sam się prosi o porządny  urok, więc ciesz się, że się powstrzymałem - warknął, nachylając się w moją stronę ze złością, jakby ledwo się powstrzymywał, aby i mnie nie potraktować jakimś paskudnym zaklęciem.
  -Kim ty tak naprawdę jesteś, Malfoy? - szepnęłam i kręcąc z niedowierzania głową, ruszyłam w Wielkiej Sali, zostawiając chłopaka ze zdziwioną miną na korytarzu. Dopiero kilka kroków dalej usłyszałam, że ktoś za mną idzie.
  -Granger, zaczekaj! - Spojrzałam przed siebie. Ze zdziwieniem spostrzegłam, że to Nott właśnie szedł ku mnie z przeciwnej strony.
  -O co chodzi? - zapytałam z przekąsem, nawet nie siląc się na uprzejmość.
  -Czy to prawda, że nie uczysz już Malfoya oklumencji? - zapytał, a ja omal nie upadłam na ziemię. Nie mogłam uwierzyć w to, co się działo w tej szkole.
  -S-Skąd o tym wiesz? - szepnęłam i z rozejrzałam się wokoło, czy przypadkiem nikt tego nie usłyszał. Nott machnął ręką, jakby uznał, że to nieistotny szczegół i kontynuował:
  -Granger, nie możesz przerwać tych lekcji, rozumiesz? Nie obchodzi mnie, kto je przerwał. Jeżeli to Malfoy, to musisz go do tego namówić, od tego naprawdę wiele zależy. Przypuszczam, że nawet sam Draco nie wie, ile w przyszłości może mu to pomóc.
  -Ale... Ale o co wam wszystkim chodzi? - spytałam drżącym głosem, lecz Nott tylko pokręcił głową i odszedł szybko w stronę, z której przyszedł.  Z nadmiaru wszystkich zdarzeń tamtejszego dnia poczułam przeszywający ból głowy. Miałam niesamowity mętlik. Zamiast zbliżać się do końca problemów, zbierało się ich coraz więcej. Najpierw Dumbledore, który wymagał ode mnie cudów i że będę pomagać jednemu z największych dupków na świecie, później sam obiekt rozmowy - Malfoy - który zechciał, żebym uczyła go oklumencji i pomogła naprawić szafkę, o której sam nie miał pojęcia i dopiero informacje Harry'ego zdołały mu w tym pomóc. Jednocześnie mieszał mi w głowie swoim dziwnym zachowaniem. Z jednej strony sprawiał wrażenie, jakby chciał mnie pocałować, a chwilę po tym znikał na kilka dni, a kiedy w końcu się zjawiał, to celował różdżką w mojego przyjaciela i to w dodatku, gdy stałam tuż obok niego. No i jeszcze ta prośba Notta i Samantha, która zniknęła na całe Święta! Miałam już tylko ochotę zniknąć i zaszyć się w jakimś odległym miejscu.
  Wchodziłam już po schodach, by nareszcie opuścić lochy, w których tamtego dnia tyle się wydarzyło, gdy nagle usłyszałam głos Harry'ego:
  -Hermiono, poczekaj! - zawołał, a ja zrobiłam to, o co prosił, przystając w połowie drogi na górę. - Dlaczego na mnie nie poczekałaś? - zapytał zmartwiony, a ja w jego oczach dostrzegłam ogromną troskę. Po raz kolejny zaczęły zżerać mnie wyrzuty sumienia. Najwyraźniej Harry zauważył moje zaszklone oczy, ponieważ zapytał:
  -Wszystko w porządku?
  W odpowiedzi jedynie pokiwałam głową i wzięłam kilka głębszych wdechów. I wiecie... Byłam o krok od wyznania mu prawdy. Wszystko przepadło, gdy spojrzałam ponad jego ramieniem i ujrzałam u stóp schodów Malfoya, wpatrującego się we mnie z przenikliwością. Harry odwrócił się, aby ujrzeć obiekt mojego zainteresowania, a wyraz jego twarzy od razu się zmienił.
  -Chciałbym w końcu, żeby powinęła mu się noga - mruknął z nienawiścią i ruszył w górę, a ja podążałam za nim, starając się nie odwracać. Kiedy jednak to zrobiłam, Malfoya już tam nie było.
Byliśmy już nieopodal Wielkiej Sali, idąc obok siebie w milczeniu i pogrążeni we własnych myślach. Harry zapewne próbował wpaść na pomysł, jak przyłapać Malfoya na gorącym uczynku. Podejrzewałam, że jeszcze tego dnia będzie chciał odzyskać Mapę Huncwotów oraz pelerynę-niewidkę, a ja znowu będę musiała uważać, żebym nie wpadła po uszy. Ja z kolei rozmyślałam nad moją rozmową z Nottem. Musiał wiedzieć coś więcej niż ja. Prawdopodobnie wiedział więcej nawet od samego Malfoya.
  -Co z twoim szlabanem? - zapytałam tak niespodziewanie, że zauważyłam, jak Harry podskoczył. Usiedliśmy właśnie przy stole Gryfonów i nakładaliśmy sobie drugie śniadanie w postaci jajecznicy na bekonie.
  -Straciłem dwadzieścia pięć punktów oraz zaraz po lekcjach muszę stawić się w sali Snape'a, aby posprzątać całe pomieszczenie - powiedział Harry z niezadowoleniem wypisanym na twarzy.
  -A Zabini?
  -Zabiniemu odjął pięć punktów przy mnie, a kiedy rzekomo miał mu zadać szlaban, kazał mi wyjść. Podejrzewam, że dostał dodatkowe punkty. Dziwne, że nie wlepił mu jeszcze medalu za specjalne zasługi dla szkoły - mruknął, a ja zdałam sobie sprawę, że Harry miał rację, gdy zauważyłam wchodzącego Ślizgona z zadowoleniem wypisanym na twarzy. No tak, Snape od zawsze faworyzował uczniów ze swojego domu, zazwyczaj kosztem Gryfonów.
  -Powiedz mi, Hermiono... zauważyłaś coś dziwnego na Mapie Huncwotów? - zapytał Harry, nie spuszczając ze mnie wzroku.
  -Niestety, ale Malfoy praktycznie cały czas przebywał w salonie Ślizgonów, nawet pojawił się na uczcie bożonarodzeniowej, nad czym ubolewam - skłamałam i z przerażeniem zauważyłam, że coraz łatwiej mi to przychodzi.
  -Musiałaś mieć paskudne Święta, prawda?
  -Nie było tak źle, nie były najwspanialsze, ale dało się przeżyć. A... jak ty się czujesz, Harry? - zapytałam miękkim głosem, wpatrując się w mego przyjaciela przenikliwym spojrzeniem. Tak naprawdę nigdy nie rozmawiał ze mną lub z Ronem ani z kimkolwiek innym na temat śmierci Syriusza. Prawdopodobnie wolał w samotności przeżyć tak straszliwą stratę najważniejszej osoby w jego życiu i mimo że udawał wesołego, ja widziałam jak czasem się wyłączał. Wiedziałam również, że cały czas nosił przy sobie kawałek lusterka, które niegdyś należało do jego ojca i samego Syriusza. Wyglądało na to, iż nadal liczył, że ujrzy w nich swojego ukochanego ojca chrzestnego.
Harry spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, jakby od razu zrozumiał, o co pytam. Po chwili nie mógł znieść mojego spojrzenia i odwrócił swoje, wpatrując się w talerz.
  -Było... miło. Mama Rona jak zwykle ugotowała sporo jedzenia i każdemu zrobiła sweter, a Percy po raz kolejny odesłał swój prezent. Pokłóciłem się też trochę z Lupinem o Snape'a, ale chyba już jest okej, a...
  -Harry... - przerwałam mu ten potok słów, czując jak w gardle zbiera mi się nieprzyjemna gula. Było mi niewyobrażalnie przykro, widząc jak mój przyjaciel próbuje na wszelkie sposoby ukryć swój ból.
  -Wybacz, Hermiono, ale muszę iść na wróżbiarstwo. Powodzenia na starożytnych runach - powiedział, po czym zostawiając pół zawartości talerza, opuścił jak najszybciej Wielką Salę. Westchnęłam ze zrezygnowaniem i postanowiłam ruszyć na lekcje.
  Prawda jednak była taka, że zbliżała się noc, a właśnie wtedy miałam dodać przedostatni składnik do eliksiru. Podświadomie czułam, że coś się wydarzy, dlatego ciężko było mi się na czymkolwiek skupić.


***


  Jak zwykle w takie wieczory, czekałam w salonie Gryfonów, aż całkowicie opustoszeje. Harry nie pytał o Mapę Huncwotów ani o pelerynę-niewidkę. W zasadzie dobrze się złożyło. Miał wtedy wystarczająco na głowie, więc sprawa Malfoya zeszła na drugi plan, a na pierwszy wysunęły się treningi quidditcha, sprawa ze wspomnieniem Slughorna, zaległości w szkole oraz problemy ze Snapem, który, nie mogąc znieść, że Harry daje sobie świetnie radę nie tylko u niego na Obronie przed Czarną Magią, ale także na Eliksirach, których jeszcze rok wcześniej nauczał, zaczął zadawać jeszcze więcej prac domowych i dodatkowych ćwiczeń. No i w dodatku, od czasu do czasu, o ile Dumbledore był w Hogwarcie, analizowali dokładnie wspomnienia Voldemorta. Harry nic z nich jeszcze nie rozumiał, co jeszcze bardziej mąciło mu w głowie.
  Obiecałam więc Harry'emu, że w razie, gdybym dostrzegła coś ciekawego na mapie, to zaraz  go o tym powiadomię. Prawda jednak była taka, że kiedy tylko nadarzała się okazja, to przyglądałam się w kropkę z nazwiskiem Draco Malfoy. Czasem rozglądałam się za Samathą Raven, ale jej tajemnicze zniknięcie z Hogwartu było coraz bardziej namacalne i nawet nauczyciele zaczęli się martwić. Oczywiście próbowali zatuszować wszelkie dowody, tłumacząc, że zachorowała i niektórym uczniom to wystarczało, ale nie mi. Początkowo Ginny towarzyszyła mi w snuciu różnych hipotez i poszukiwaniu poszlak świadczących, że panna Raven zniknęła ze szkoły z innych powodów aniżeli poważna grypa, jednak z czasem i ona uznała, że gdyby coś się działo, to na pewno by się to zaraz rozeszło po szkole i poinformowała mnie, że mam taką samą paranoję na punkcie Sam, jak Harry na punkcie Malfoya. Lecz niezależnie od zapewnień kadry nauczycielskiej i kilku osób z Gryffindoru, coś cały czas podpowiadało mi, iż ma to związek z ostatnim wypadkiem, którego ofiarą była Katie Bell. Możliwe, że już wtedy zostałoby to zatuszowane, gdyby Katie nie była graczem w drużynie qudditcha oraz gdyby nie było przy tym aż tylu świadków. Zamierzałam rozwiązać tę zagadkę, ale dopiero gdy Eliksir Wielosokowy będzie gotowy.
Siedziałam w moim ulubionych fotelu przy kominku. Było już kilka minut przed pierwszą, a za oknem znowu zerwała się śnieżna wichura. Wszyscy uczniowie, w tym ja, nie mogli się doczekać, aż nadejdzie wiosna, a tuż z nią ciepło, dzięki któremu będą mogli odrabiać prace domowe nad jeziorem, oglądając przy tym wylegująca się na słońcu kałamarnicę. Podniosłam leniwie wzrok, rozglądając się po pomieszczeniu i ujrzałam w nim jeszcze dwójkę siódmoklasistów, którzy najwyraźniej już zakuwali do owutemów. Wróciłam spojrzeniem na mapę i ze zdziwieniem spostrzegłam Malfoya, który był na schodach między drugim a trzecim piętrem. Serce gwałtownie mi przyspieszyło, ponieważ wiedziałam, że szedł w kierunku Pokoju Życzeń. Uradowałam się, gdyż myśl o tym, iż spotkam Ślizgona tamtego dnia i być może porozmawiam z nim choć trochę normalnie, dawała mi niesamowitego kopa niczym mugolski energetyk. Problemem byli tylko Gryfoni siedzący jeszcze w Pokoju Wspólnym, lecz musiałam coś wymyślić.
  Udając ogromne zmęczenie, zerknęłam jeszcze na mapę i zauważyłam, że Mafloy jest już na piętrze piątym. Trochę podziwiałam chłopaka; w końcu szedł w nocy i najwyraźniej nie bał się konsekwencji, jakie spotkałyby go, gdyby wpadł na któregoś z nauczycieli.
  Poszłam w stronę schodów do dormitorium, a para siedząca przy stole nawet nie zwróciła na mnie uwagi. W połowie drogi na górę przystanęłam i narzuciłam na siebie pelerynę Harry'ego, wyjmując ją ówcześnie z torby. Dopiero gdy wyszłam i znalazłam się poza zasięgiem wzroku Grubej Damy, zatrzymałam się i wyjęłam mapę. Malfoy był już na moim piętrze i, tak jak przypuszczałam, szedł do Pokoju Życzeń. Stanął przed drzwiami i trzymając się za brodę, przeszedł kilka razy aż w końcu ukazały się wrota prowadzące do środka. Cichaczem wślizgnęłam się za nim zanim zdążył choćby wziąć oddech.
  -Granger? - zapytał w przestrzeń z niemal namacalnym niepokojem w głosie. Malfoy prawdopodobnie martwił się, że zrezygnowałam nie tylko z warzenia eliksiru, ale straciłam także chęć na penetrację jego umysłu.
  Chciałam już się ujawnić, gdy nagle stało się coś, co zmieniło wszystko.
Draco oparł się dłońmi o blat stołu i napierając na nie, spuścił głowę, a z jego ust wydobył się histeryczny szloch. Był to ten rodzaj rozpaczy, który widziałam u Harry'ego dwa razy - gdy dowiedział się, że to rzekomo Black wydał jego rodziców, mimo że był ich przyjacielem oraz w chwili, gdy Syriusz wpadł za tę przeklętą zasłonę.
Podeszłam cicho, stając z lewej strony Malfoya i naprawdę do tej pory nie wiem, skąd znalazłam u siebie tyle odwagi, aby wysunąć  prawą dłoń spod peleryny i położyć ją na ramieniu chłopaka, a drugą zsunąć z siebie przykrycie, które ukrywało moją obecność w tym pokoju.
  I wiecie co? Draco Malfoy nie odtrącił mojej dłoni, nawet gdy zrozumiał, że byłam świadkiem jego chwili słabości.
  Od tamtej pory nic już nie było takie, jak dotychczas...


_____________

Rozdział skończony!
Chyba jestem z niego zadowolona. Powoli akcja się rozkręca i możliwe, że za jakieś 5 rozdziałów będzie koniec... części pierwszej. :) Zobaczę tylko, ile mi to zajmie, może więcej niż pięć, zobaczymy.
Miało być 8 stron Worda, jest 7, ponieważ chciałam skończyć w tym momencie. ;) Niestety, nie umiem pisać długich rozdziałów, ale walczę z tym. :D
Jestem trochę zawiedziona liczbą komentarzy pod ostatnim rozdziałem, ale może jest to głównie z mojej winy - zbyt długo przerwa między piątym a szóstym rozdziałem. Mam nadzieję, że po tym będzie ich więcej.
W tym tygodniu wyjeżdżam (7.08) na dwa tygodnie, lecz postaram się coś jeszcze dodać. Może nie tyle rozdział, co jakąś miniaturkę, ale nie obiecuję, ponieważ mam jeszcze urwanie głowy z organizacją mojej osiemnastki, która jest właśnie za mniej niż dwa tygodnie. :) No zobaczymy. Rozdział ósmy zaczęłam już pisać, to może mi się uda.

Pozdrawiam i liczę na komentarze,
Cave Inimicum

PS. Zmieniłam trochę playlistę, zwłaszcza jej wygląd. Mam nadzieję, że podoba się Wam ona choć w połowie tak jak mi. <3
Czekam również na nowy szablon, trochę mi się ten znudził, chociaż jest taki piękny. :)

12 komentarzy:

  1. Jestem pozytywnie zaskoczona z więzi jaka powstaje pomiędzy nimi. Zastanawiam się jaką rolę odgrywa tutaj Sam i dlaczego Nott z takim "przerażeniem" prosił Granger o kontynuowanie tych lekcji z Draconem. Za to sytuacja na końcu skojarzyła mi się właśnie z tym jak Harry płakał z powodu Syriusza.
    Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co rozdział to lepszy. Już widać, jak między Draco a Hermioną zaczyna iskrzyć. ;D
    Rozterki Hermiony są całkowicie na miejscu i świetnie je przedstawiłaś. No i nic dziwnego, że rozdarta między Draco i Harry'm wybrała Draco (to taki nieudany żart). ;P
    Pojedynek na lekcji był udany i to bardzo. Pokazałaś oboje głównych bohaterów takimi, jacy powinni być pod względem umiejętności magicznych. Nie wiem, czy już Ci to mówiłam, ale bardzo mi się podoba ogólna kanoniczność w tym opowiadaniu.
    Snape i ta jego "sprawiedliwość"... Ale mimo wszystko lubię go. xD
    Trochę mnie zdziwiła prośba Teodora, ale właściwie chłopak ma rację - oklumencja się Draco przyda. No i nie powiem, żebym nie lubiła fragmentów z tymi lekcjami, więc czekam na nie.
    Postać Sam mnie ciekawi. Co jej się stało i jaką rolę odegra? W każdym razie kim by nie była, na pewno dzięki niej stanie się ciekawie.
    Ostatnia scena jest taka... Dramionowata. ;D Tak, elokwencją teraz powaliłam, ale sama nie wiem, co mam powiedzieć (w sumie to napisać). Uznaj to za komplement, ja tak po prostu nie potrafię zaniemówić. ;)
    Ten rozdział jest najlepszy, ale pewnie będę tak sądziła jedynie do momentu pojawienia się następnego, więc... Pisz, pisz, bo masz dla kogo. ;D
    Ściskam,
    Ap
    PS Wybacz za chaotyczność komentarza - nie mam pojęcia, co mi jest.
    czyste-serce.blogspot.com
    listy-do-losu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie tajemnicze zakończenie :) Czekam z niecierpliwością i zapraszam na mojego bloga:
    dramione-magiczny-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero dziś znalazłam tego bloga ale juz wiem, ze jest świetny!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku jak ja uwielbiam tego bloga. Mam nadzieję że następny będzie nie długo.

    Rezerwuje miejsce i jak wrócę to skomentuje dłużej. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, wow, wow, siedem stron, zaszalałaś. :D
    Rozdział oczywiście jest perfekcyjny, od początku do końca. Tak jak wyżej napisała April Rose świetnie pokazałaś rozterki Hermiony - Draco czy Harry? Przecież Harry jest jej przyjacielem od kilku lat, a z Malfoy'em łączy ją tylko nienawiść... Ale czy na pewno nienawiść? :> Już coś więcej, te spojrzenia, te rumieńce. Milutko.
    A końcówką mnie pobiłaś i leżę na podłodze i chyba nie wstanę. Ale akcja! Hermiona zobaczyła po raz pierwszy słabość Malfoy'a. Nie daje sobie rady. Granger musi mu pomóc. :c
    Halo, halo, jak to za 5 rozdziałów koniec pierwszej części? Zgłaszam przeciw!
    Czekam na kolejny rozdział, piszże szybciej. xD
    niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com/

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyczny rozdział! Czekam na kolejny :) Weny C:

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo bardzo bardzo proszę o tytuły muzyki z playlisty. Tak bardzo ładnie proszę :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo :)
      1. Soonhyun's theme
      2. Dumbledore's farewell
      3. Malfoy's mission
      4. Farewell Aragog
      5. wypadło mi z głowy :( ale na pewno coś z HP (6 lub 7 część)
      6. Harry and Hermione
      7. The Resurrection Stone
      8. Nick Cave - O'Children
      9. Sia - Breathe me
      10. Courtyard Apocalypse

      Pozdrawiam,
      Cave Inimicum

      Usuń
  9. Wspaniały rozdział :) Bardzo ciekawie piszesz.
    Nie mogę się doczekać 8 rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Slicznie! Naprawde, akcja sie rozkreca! Mam nadzieje, ze beda kontynuowac lekcje, z reszta po tym jak Nott tak o to prosil mysle, ze tak.
    dodaje Cie do linkow na www.well-you-are-quite-nice-you-know.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pierwsze co przyszło mi na myśl po przeczytaniu tej notki?
    Że jesteś niesamowita *.*
    To jeden z najlepszych blogów jakie czytałam.
    Jedne były strasznie kiczowate, w drugich czegoś zawsze mi brakowało:\
    Temu z całą pewnością niczego nie brakuje :)
    A ten rozdział to potwierdził :)
    Właśnie teraz poczułam że zacznie się cała akcja związana z tym opowiadaniem.
    Wracaj jak najszybciej z nowym rozdziałem ^^
    Pozdrawiam i Weny Życzę !
    Oliwia~

    OdpowiedzUsuń